Są takie wesela, które drgają. Rozpalają Cię od początku i trzymają aż do czwartku po. W ciągu ostatnich dwóch tygodni zagrałem dwa takie właśnie. Od razu zaznaczam, że każda impreza jest inna i ma inny ładunek emocjonalny. To co się wydarzyło, w ciągu tych ostatnich dwóch tygodni dało mi mega kopa. Mam nadzieję, że masz kawę i drożdżówkę – to będzie inna opowieść niż wszystkie.
Ten przeklęty koronawirus zdmuchnął moją branżę z planszy. Nie ma co ukrywać, że całe życie zawodowe stanęło na głowie. Pozwól, że naświetlę kontekst. Imprezy stanęły, branża eventowa wręcz nieistnieje. Takie osoby jak ja, które zawodowo zajmują się imprezami z dnia na dzień po prostu nie miały zajęcia. Czas przebranżowienia jest straszny, jeżeli robisz to w tak trudnych czasach. Okazuje się, że czasem trudno spokojnie pomyśleć, a co dopiero podjąć decyzję. Tak właśnie się czułem od marca do sierpnia. Odwołane imprezy a perspektyw na spokojniejsze wody, trochę brak. Jednak wiecie, to nie chodzi o to, że narzekam. Są ludzie, którzy tracili pracę dowiadując się tego od listonosza. Chodzi o to, że stabilność sytuacji zawodowej jest ważne dla każdej rodziny.
Wiedząc o tym, że każda impreza jest na wagę złota i nie mam na myśli tu mojego wynagrodzenia. Chodzi mi o to, aby stanąć na wysokości zadania i zagrać imprezę jakby była ostatnią. Z 21 wesel ostało się w moim kalendarzu 6. Więc psychicznie dół wielkości Wielkiego Kanionu w USA.
Trzymałem się tego co znam. Wiem jak grać, wiem jak mówić aby być słuchanym i słyszanym. Po mimo, że wesela były międzynarodowe to dawały dużo satysfakcji, jak nigdy. Aż pojechałem do Wrocławia. Tę Parę Młodą poczułem od razu. Podczas pierwszej rozmowy telefonicznej jeszcze w 2K19. Pan Młody za starych czasów pracował w radiu. Radiowców się czuje. Okazało się, że napisali do mnie przez pomyłkę… rozmowa jednak się tak skleiła, że zagrałem u nich. Od razu mówię, że playlista była tak wymagająca, że do tej pory słucham jej w samochodzie. Dwoje świetnych niesamowicie energetycznych i charyzmatycznych osób, którzy powiedzieli mi coś czego od dawna nie słyszałem. „Idź w to. Graj wesela. Robisz to doskonale.” Bardzo Wam dziękuję, za długą rozmowę po Waszym weselu. Podsunęła mi kilka pomysłów. Część z nich już realizuję.
Czasem szukamy czegoś co nieistnieje, a to co jest mega dobre znajduje się pod naszym nosem. Ile razy słuchałem Waszych opowieści o miłości, która Was połączyła. Ile razy coś Wam się zdawało, a później okazało się, że było inaczej. Mi też się tak zdaje z tymi weselami, że czas ze sceny zejść. Jednak im głośniej to mówię, tym więcej tych wesel się pojawia. Umów na rok 2023 oczywiście nie podpisuję, jednak telefony odbieram.
Drugie wesele było jeszcze trudniejsze. Zagrałem je dla ludzi, którzy znają mnie prywatnie. Pracowaliśmy razem w jednym klubie i znali moje „zagrywki”. Jakby tego było mało, na sali, były osoby które grały ze mną wspólnie imprezy – Back2Back. Być może nie jest to dla Was takie oczywiste, ale ilość recenzentów na metrze kwadratowym było większa niż norma. Okazało się, że impreza została przedłużona i gdyby nie stanowcze „OPUSZCZAMY SCENE”, to pewnie teraz jeszcze bym grał.
Nie wiem z czego wynika takie zawahanie? Moja przecudowna Asiulka (miłość ma) powiedziała mi, że to pewnie trema. Tylko czy trema po 24 latach imprez w Polsce i Europie powinna się utrzymywać? Być może obydwa wesela stanowią temat odkrycia tego wszystkiego na nowo.
Fot. Grzegorz Kowalsky